.::Obserwator::. .::Obserwator::.
76
BLOG

IV RP w sidłach ponowoczesności.

.::Obserwator::. .::Obserwator::. Polityka Obserwuj notkę 8
 

Do wystukania tego tekstu w spokojny świąteczny wieczór, skłonił mnie wpis Emisariusza IV RP nawołującego do utworzenia stowarzyszenia na rzecz rozwoju IV RP o nazwie „Kluby IV RP". Nie powiem. Idea może się podobać, zakres działania, jakim miałaby się zajmować przyszła organizacja też imponujący. Cele działania przedstawione przez Emisariusza - wzniosłe.

 

Szkoda tylko, że całe przedsięwzięcie jest z góry skazane na niepowodzenie, z przyczyn, które przedstawia sam autor postu, ale podczas dyskusji. Przedstawia dane statystyczne o działalności ngo w Polsce, z których wynika, że kondycja tychże jest coraz bardziej mizerna. Dlaczego pomysł emisariusza nie ma szans na powodzenie, podobnie jak inne tego typu inicjatywy, postaram się pokrótce przedstawić. Tylko proszę nie krytykować mnie za powierzchowność potraktowania problemu. Jest to zaledwie próba analizy zjawisk, jakie wydaje się, że obserwuję w ostatnich latach. Może niezbyt udatna, ale inspirowana poglądami socjologów nowych mediów, o których rzadko słychać w naszym kraju.

 

Jeszcze nie tak dawno, żeby brać udział w życiu publicznym, działać w organizacjach, czy też mieć na cokolwiek wpływ, należało czynnie zaangażować się w jakiejś dziedzinie działalności publicznej. Związki, organizacje i stowarzyszenia były wszechobecne w przestrzeni publicznej. Przynależność do niektórych przynosiła prestiż, do innych zapewniała karierę, a jeszcze do innych pieniądze. W czasach komunistycznych można było przynależeć do stowarzyszeń, aby uzyskać dostęp do pewnych reglamentowanych dóbr, normalnie niedostępnych, a powszechnie osiągalnych dla członków organizacji.

Zatem, dawniej, aby łowić ryby na wędkę, należało być członkiem Polskiego Związku Wędkarskiego; uprawiać morskie żeglarstwo, należeć do Polskiego Związku Żeglarskiego, pojechać do ZSRR pociągiem przyjaźni po złote obrączki i telewizor Rubin, zapisać się do ZSMP, albo co najmniej ZMW. Był szereg innych organizacji społecznych, których członkostwo coś dawało. Państwo socjalistyczne troszczyło się, aby jak najwięcej jego obywateli należało do jakichkolwiek organizacji, gdyż to zapewniało mu kontrolę nad nimi, zapewniało unifikację poglądów i postaw.

Nie muszę chyba dodawać, że po roku 1989 nastąpił zmierzch wielu organizacji mających swoje korzenie w czasach komunistycznych. Wiele z nich przetrwało do dnia dzisiejszego jako swego rodzaju skamielina z okresu jurajskiego, inne odeszły w niepamięć i pozostały po nich jakieś odciski naskalne jak po jakimś archeopteryxie.

Były również organizacje miłośników „czegoś tam", stowarzyszenia i samorządy zawodowe.

Z biegiem czasu rola sformalizowanych organizacji wydaje się coraz bardziej zmniejszać, możliwe nawet, że w bardzo odległej perspektywie, a może bardzo bliskiej nie będą one odgrywały istotnego znaczenia.

Powodem ich powolnego obumierania, będzie ludzkie wygodnictwo i możliwość brania udziału w życiu publicznym praktycznie bez konieczności wychodzenia z domu.

Problem już ładne kilka lat temu został zauważony przez socjologów nowych mediów, niesłusznie przez niektórych zwanych futurystami, bowiem opisują oni zjawiska, które już się dzieją, a nie te, które hipotetycznie wydarzą się w przyszłości.

Chodzi o nowe społeczności, niektóre o charakterze lokalnym, inne globalnym, jakie powstały w dobie internetu i telefonów komórkowych.

 

Smart mobs, the next social revolutions

 

Istnienie społeczności internetowych, jest wyrazem rewolucji społecznej, jaka dzieje się w świecie nowych mediów. Rewolucja ta nie ominęła również naszego kraju. Jako nieco zapóźnieni w rozwoju nowych technologii wymiany informacji jesteśmy świadkami wydarzeń, które już gdzieś indziej miały miejsce. Znakomicie opisał to zjawisko Howard Rheingold w swojej książce „Smart Mobs, The next social revolutions". Ten znawca nowych mediów znakomicie opisał zjawiska charakteryzujące nowe społeczeństwo funkcjonujące w dobie nowoczesnych technologii informacyjnych.

Na gruncie polskim, zjawisko trafnie scharakteryzował Edwin Bendyk w publikacji pt. „Samotny inteligentny tłum". Tenże ekspert od  mediów elektronicznych i rynku IT pisze: Polskie społeczeństwo w znacznej części wkroczyło już do ponowoczesności, ale jego przywódcy i pasterze nadal tkwią w epoce przemysłowej. Próbują kierować światem, który już dawno odszedł. Najwyższy czas, żeby oni odeszli wraz z nim.

Dalej autor wywodzi, że: Jak zmienia organizację społeczną Internet i telefonia komórkowa? Dopiero się tego uczymy. Jako przykład podaje sytuację opisaną w swojej książce „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci" cyt. W 2002 r. Korea wraz z Japonią były gospodarzami mistrzostw świata w piłce nożnej. Drużyna Korei, zwana Czerwonymi Diabłami, sprawowała się nadzwyczaj dobrze. Jej kibice zwoływali się przez komórki i Internet, by wspólnie oglądać rozgrywki na rozwieszonych na ulicach telebimach. W Seulu gromadziły się miliony młodych ludzi. Powstał w ten sposób Ruch Czerwonych Diabłów, który po pół roku okazał się być wielką siłą polityczną. W czasie wyborów prezydenckich w grudniu 2002 r. dokonała się tzw. rewolucja pokolenia 386. Tym razem młodzi skrzyknęli się, by wybrać swojego kandydata.

 

To był jeden z wielu przykładów funkcjonowania współczesnych społeczności komunikujących się przy pomocy nowych mediów.

 

Społeczności internetowe są zaprzeczeniem powszechnie rozumianej organizacji społecznej ubranej w jakieś sformalizowane ramy. Skupiają się one wokół wspólnych zainteresowań i problemów, łączą się według różnych nieraz bardzo dziwacznych dla zewnętrznego obserwatora kryteriów.

Dobrym przykładem na polskim gruncie, może być społeczność licząca około 26.000 członków nazwana przez jej twórców „Internetowe Forum Policyjne". Policyjne tylko z nazwy, bowiem tworzą je policjanci, emeryci policyjni, funkcjonariusze innych służb (niezbyt lubiani) oraz cywile, kandydaci na policjantów, lekarze, dziennikarze i Bóg wie kto jeszcze. Wszystkich zauroczyła magia tego miejsca.

Forum nie jest zarządzane przez żaden mózg, który nim kieruje, wszelkie inicjatywy są oddolne i odspołeczne. Mimo tego ta zbiorowość podejmuje spontanicznie wiele inicjatyw, jak na przykład akcje pomocy, inicjatywa 9 marca oraz wiele, wiele innych. Z biegiem lat, portal stał się czynnikiem opiniotwórczym, mającym realny wpływ na poglądy w dziedzinie bezpieczeństwa publicznego.

Jednocześnie, członkowie społeczności internetowej o nazwie IFP sami nie wiedzą że „mówią prozą", czyli biorą udział w zjawisku społecznym charakterystycznym dla XXI wieku. I może właśnie nadszedł czas, aby uświadomić wszystkim, że być może nadchodzi zmierzch tradycyjnych organizacji funkcjonujących w społeczeństwie.

Nie wszyscy to potrafią zrozumieć. Nijak nie mógł pojąć tego przywódca przegranego ostatnio ugrupowania, który się na nowoczesne media obraził, bowiem, to one zniszczyły to, co z takim uporem próbował udowodnić. Jemu jeszcze można to wybaczyć. Jest człowiekiem o XIX wiecznym poglądzie na funkcjonowanie organizacji społecznych. Nie rozumiejącym internetu, uważającym, że telefony komórkowe są po to, żeby je podsłuchiwać, a nie np. komunikować się ze społeczeństwem. Stąd zdumienie i irytacja dla akcji SMSowej pt. „Zabierz babci dowód", która jest takim „flaszmobowym" happeningiem spowodowanym przy pomocy nowoczesnych mediów. Jemu, jak jemu, ale dziwię się jego młodym świetnie wykształconym spin-doctorom. Zatem wypadałoby jeszcze raz zacytować zdanie Edwina Bendyka Polskie społeczeństwo w znacznej części wkroczyło już do ponowoczesności, ale jego przywódcy i pasterze nadal tkwią w epoce przemysłowej. Próbują kierować światem, który już dawno odszedł. Najwyższy czas, żeby oni odeszli wraz z nim.

            Co nastąpi potem nie wiadomo. To będzie zależało od wyobraźni szefów partii i ich doradców od PR. Być może pójdą z duchem czasu i zaczną tworzyć serwisy społecznościowe, grupujące ludzi podobnego wyznania ideologicznego. Na razie czegoś takiego nie widać, ale kto wie, może za rok, czy dwa pojawią się tego rodzaju inicjatywy.

Z zainteresowaniem przyglądam się inicjatywom userów Salonu24, usiłujących szerzyć pewne idee właśnie w tym miejscu. Próby są interesujące, myślę, że wymagają jeszcze przemyśleń, może innej platformy informacyjnej. Jakiegoś pomysłu na zainteresowanie użytkowników internetu. No i można ruszać.

            Panie Emisariuszu IV RP (chciałem dodać Ludwiku Dornie i psie sabo ;)), nie idźcie tą drogą. Wykorzystajcie nowoczesne media. Dziwię się Panu, usiłującemu przekonać wszystkich, że XXI wieczny fenomen społeczny jaki się Panu zapewne marzy, da się wpakować do XX wiecznej organizacji. Państwo sami nie wiecie czego chcecie. Z jednej strony marzy wam się internetowa społeczność funkcjonująca według zasad „inteligentnego tłumu" z drugiej strony chcielibyście funkcjonować jak organizacja społeczna z regulaminami, zasadami, przywództwem, hierarchią i czym tam jeszcze. Otóż musicie wiedzieć, że tych dwóch rzeczy razem pogodzić się nie da. Trochę się dziwię, że jako emisariusze IV RP, napastliwie traktujecie dziennikarzy, którzy znają się jak mało kto na fenomenie nowych mediów i potrafią to znakomicie wykorzystać. Oni próbują Wam wbić do głowy, że próba okiełznania inteligentnego tłumu, to trochę jak masakra na placu Tiananmen w 1989 roku. To zabójstwo społeczności, do której mam zaszczyt należeć.

Jeszcze bardziej się dziwię Panu Igorowi Janke, bądź, co bądź właścicielowi firmy „robiącej" w nowych technologiach komunikacyjnych. On jak nikt powinien to zrozumieć, a jak widać nie pojmuje podstawowych rzeczy próbując wtłoczyć Salon w ramy, kolejnego dziennika redagowanego, przez każdego, kto zechce założyć sobie konto. Nie powiem, poczytnego. Sam z jednym z tekstów zaliczyłem ponad 1000 odsłon jednego wieczoru. A wiem to dzięki sprytnemu skryptowi wmontowanemu w mojego bloga. Gdzież można by liczyć na podobną publiczność. Stąd jeszcze tylko kilka zabiegów i oto mamy serwis społecznościowy, który o ile przyciągnie do siebie określoną ilość odbiorców, może zacząć stanowić siłę równie realną, jak niejedna partia polityczna. I to można osiągnąć siedząc w bamboszach przed komputerem. Ci odbiorcy, jeżeli przyjdzie rozwiązać problem, który być może w przyszłości się pojawi, zbiorą się w miejscu, w którym sobie wybiorą aby dokonać wspólnego jego rozwiązania.

Takie inicjatywy samoorganizacji były widoczne w ostatnich latach, gdzie do Rzymu na pogrzeb papieża Polaka pojechała spontanicznie cała rzesza naszych rodaków zorganizowana dzięki smsom i mailom, o sile samoorganizacji przekraczającej środki i zasoby ludzkie jakie były użyte podczas odsieczy wiedeńskiej, czy też podczas bitwy o Monte Cassino. W dodatku bez zgrzytów zakłóceń zatorów i zbyt wielu rannych.

Taak. Coraz więcej Polaków zasiada wieczorami do komputera aby poserfować po sieci. Trzeba go przyciągnąć do serwisów społecznościowych, zachęcić do kreatywnego działania, a być może coś wartościowego się z tego wykluje.

Zdaje się, że zrozumiał to w końcu prezes Jarosław Kaczyński, który założył sobie wideoobloga, którego widać tego samego nudnego kaczyńskiego. O wiele lepsza była gra komputerowa, w której Tusk z Kaczyńskim okładali się czym popadło. Można było pokierować tak opcjami tejże, aby wygrana była tylko przy jednym walczącym, wymyślić parę innych przyciągających uwagę „chłytów mahrketińgowych" no i można by było zawalczyć o pozyskanie elektoratu. A tak mamy na razie nudny blog. PiS ma jeszcze długą drogę, zanim to zrozumie, zaakceptuje i wdroży w zycie, potrzeba będzie jeszcze czasu, aż organizm to przyjmie , przetrawi i zaakceptuje. Życzę PiSowi zmiany podejścia do dowych mediów i sukcesów w szermowaniu nimi, ponieważ dotychczasowi szermierzynie mogli nawiązać równej walki  z przeciwnikami i przegrywali. Ech rozpisałem się. Ciekawe, czy starczy Wam cierpliwości, aby przebrnąć przez całego posta.

 

Nie mam poglądów politycznych, tylko ekonomiczne, nie należę do żadnej partii, nie znoszę ludzi nawiedzonych. Aha ! I jeszcze jedno, nie dyskutuję z trollami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka